
Cytaty z książki
„Dwuświat. Księga I - Przedwojnie” W. & W. Gregory'ego
Tym razem to Addam
posmutniał. Jej determinacja upewniła go, że w rodzinie najwyraźniej pojawi się
pierwsza dziewczynka. Odkąd poznał Jasmin, a było to jeszcze w szkole,
wiedział, że zawsze będzie musiał ćwiczyć argumentację. Inaczej jego wola
przegra z uporem ambitnej dziewczyny.
Widać było, że społeczeństwo
trawią szkodliwa nadpobudliwość i żądza. Czuło się w powietrzu mieszaninę
damskich perfum maskujących efekty rozwścieczonych hormonów. Kobiety spoglądały
na mężczyzn jak myśliwy na zwierzynę. Żadna nie wiedziała, co to dyskretny
flirt.
Nic nie odpowiedział. Czekał
tylko na wyrok. Pozornie powinno być mu to obojętne, bo to już nie jego
korzenie. Jeśli już miałby, a bardziej powinien, cokolwiek odczuwać to raczej
radość. Wszak służba Patrii to honor dla rodziny.
Według wierzeń każde z
ognisk emitowało promienie zbliżone do tych z Hello. Podczas palenia oddawało
gwieździe pożyczone w ciągu dnia promienie, przy okazji oświetlając i
ogrzewając podwórze.
– Owszem, genialne –
powiedziała Noovack. – Ale musimy być czujne. Najpierw trzeba zyskać zaufanie
społeczne. Nie zaczynajmy od zakazów. Dajmy ludziom nowe zasady, które oni
pokochają. Dopiero wtedy, kiedy będą nam wierzyć, zaczniemy wprowadzać trudne
reformy.
Każdy z farmerów
uprawiających swoje pole skupiał się na tym, co go otaczało. Na najprostszych
sprawach. Żeby dobrze przeżyć każdy dzień, by unikać sytuacji konfliktowych i
najczęściej, jak to było możliwe, obdarowywać swoich bliskich czułością. No i
oczywiście, żeby żyć w zgodzie z boginią Patri i jej kapłanami. Jeśli któryś z
gospodarzy straciłby dziecko lub nawet kilkoro na rzecz Kościoła, godził się z
tym faktem, ponieważ większość naprawdę odbierała ową stratę jako awans
społeczny.
– Kiedyś to musiały być
ciekawe czasy – powiedział Clifford. – Ludzie integrowali się przy stole pełnym
jadła. Być może rozmawiali ze sobą, smakowali życie. Jednak już wiele pokoleń
temu prawdziwe jedzenie, jak i związane z nim rytuały odeszły w niepamięć. Może
warto do nich wrócić? – rozmarzył się.
Czas biegnie jak oszalały i
nie daje się okiełznać. Raz podjęte decyzje mają swoje konsekwencje w
przyszłości. Nasze życie już nigdy nie będzie takie samo jak kiedyś. Nawet
jeśli uda nam się przywrócić porządek w Inco, będziemy zmuszeni do zmiany.
Luicey odgryzła się
wyjątkowo celnie. Nie jak zwykle. Widać było, że jej pewność siebie otworzyła
zakurzone zakamarki w sieci nieodwiedzanych od dawna neuronów w mózgu.
Nagle do kuchni weszła Sumi.
– Zgadzam się. Pójdę z wami,
ale oddajcie Tamadur.
– Pięknie, moja panno –
ucieszył się kapłan.
– Co pięknie? – Hara była
wyraźnie zawiedziona.
Liczyła na małą rozróbę, a
tu takie szczęśliwe zakończenie.
Wielu przedstawicieli płci
męskiej opacznie zrozumiało intencję zawartą w dekrecie aprobującym
wielożeństwo. Rządowi zależało na zwiększeniu szans na urodzenie chłopców, zaś
mężczyźni traktowali to jako przywilej posiadania kilku służących, z którymi
można było do woli uprawiać seks. Zaczął się wyścig o te ładniejsze i młodsze.
Nikt nie miał prawa
decydować za Jasmin, a tym bardziej wydawać jej poleceń, zwłaszcza nazywając ją
głupią babą. Nawet jej mąż.
Zgadzam się, byś poślubił
dziewczynę z bogatego domu. Co ty na to? Wyciągniemy sporo pieniędzy od jej rodziny.
Oddadzą wszystko, by ich pociecha była szczęśliwa.
– Jesteś pewna?
Nie była. Wiedziała, że nie
ma innego wyjścia.
Kifor stojący za drzwiami
komnaty otworzył szeroko oczy z przerażenia. Zawsze wiedział, że Ae jest na
swój sposób gorącokrwista, ale pierwszy raz usłyszał z jej ust takie słowa.
Wydała wyrok na wiele osób i to tak, jakby podejmowała decyzję o tym, co zje na
kolację. Kifor wiedział też, że żywot Zenita jest przesądzony. „Czy powinien to
komuś zgłosić? Czy ktokolwiek mu uwierzy? Czy nie powinien zdobyć jakichś
dowodów? Kto jeszcze był na krwawej liście kapłanki?” – zastanawiał się.
Człowiek to najbardziej
rozumny stwór, który uzurpował sobie prawo do panowania nad wszechrzeczą.
Podporządkował swemu ego roślinność, zwierzęta i naukę. Nie żaden bóg, lecz
właśnie człowiek potrafił zarządzać światem. Wśród osobników tego gatunku
zawsze pojawiał się ktoś lepszy – władca, wybraniec – obdarzony większą niż
inni porcją ambicji i chciwości. Gdyby nie potrzeba posiadania, nie pojawiłby
się rozwój, nie byłoby nauki
Byle dalej, hojniej,
szybciej i łatwiej. Nie wolno było się cofnąć. Jeśli już, to spaść z samego
szczytu aż na dno, rozbijając swe ciało w drobny mak. Żeby nie było co zbierać.
Zdawała sobie sprawę, że
społeczeństwo nie jest zadowolone. W kraju nie działo się dobrze, więc nie
można było udawać, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Należało spowodować,
by społeczeństwo nie wiedziało, co jest dobre, a co złe.
Wszyscy wierzymy w boginię
Patri, moc góry Saandreal i Diamentowe Sanktuarium. Chcemy tylko, by ten
szalony pokun w kobiecym ciele przepadł na zawsze.
Nie ma prawdy obiektywnej.
Jedyne, co wiadomo, to fakt, że kiedyś wszyscy umrzemy. Dopóki nie dowiemy się,
co jest przyczyną naszej obecności w tym miejscu, nie warto zabijać w ludziach
ich wiary. Niech każdy sobie sam odpowie na nurtujące go pytania.
Ludzie są zbyt głupi, żeby mogli podejmować samodzielnie decyzje. To my im mówimy, co jest dla nich dobre, a co złe. Nic tak nie organizuje myśli ludzkich jak podporządkowanie.
![]() |